Należności podatkowe - fiskus będzie ostrzej ścigał dłużników

   Fiskusowi tylko w ubiegłym roku przepłynęło między palcami blisko 6 mld złotych. Na taką kwotę przedawniły się należności wobec budżetu państwa i samorządów z tytułu niezapłaconych: podatków, ceł i różnego rodzaju czynszów, opłat oraz mandatów. Wszystkie obecne i zaległe długi wobec państwa i samorządów wraz z odsetkami przekraczają już 31 mld złotych.
 
   Resort finansów chce skuteczniej ścigać dłużników. Temu ma służyć nowelizacja ustawy o postępowaniu egzekucyjnym, którą wczoraj przyjął rząd. - Ma to zwiększyć wpływy do budżetu państwa, oraz samorządów - mówi Dorota Openchowska z Ministerstwa Finansów.
 
- Szczególnie zależy nam na wydłużeniu czasu w którym będzie można ściągać zaległe podatki czy opłaty. Temu ma służyć wstrzymanie przedawnienia w chwili doręczenia pisemnego wezwania do zapłaty długu - tłumaczy Openchowska. Jej zdaniem może to wydłużyć czas ścigania dłużnika nawet o pięć lat. Teraz zależnie od rodzaju zobowiązania ten okres mija po: dwóch, pięciu albo dziesięciu latach.
 
   Fiskus chce też skuteczniej ścigać niesumiennych płatników poprzez ściąganie należności ze wspólnego majątku małżonków. Teraz wezwanie do zapłaty adresowane jest tylko do jednego z nich. Po zmianie prawa, będzie automatycznie obejmowało majątek wspólny i dotyczyło oboje małżonków. - Małżonek, którego wspólny majątek stanie się obiektem egzekucji będzie mógł wyrazić swój sprzeciw i zablokować komornika. Do tej pory nie miał takiego prawa - mówi Openchowska. Wierzyciel będzie wtedy musiał dochodzić swoich praw przed sądem.
 
   Kolejne zmiany mają ułatwić ściąganie długów od tak zwanych dłużników rzeczowych, czyli tych, których hipoteki obciążono już zastawem skarbowym. - Chodzi nam szczególnie o tych, którzy przepisali majątek na członków rodziny. Teraz można go licytować dopiero po wyroku sądu w procesie wszczętym na drodze cywilnej. Po zmianach, wyrok sądu nie będzie już konieczny - tłumaczy przedstawicielka resortu finansów.
 
   Poszerzy się także lista tych, którzy będą mieli prawo ściągania długów. Przykładowo, dyrektor oddziału ZUS będzie mógł ściągnąć należność z: pensji, świadczeń z ubezpieczenia społecznego, renty socjalnej, wierzytelności pieniężnych czy rachunków bankowych.
 
   Fiskus w ubiegłym roku odzyskał blisko 2,3 mld złotych, przepadło dwukrotnie więcej 
 
   Dług firm i osób fizycznych wobec budżetu państwa wraz z odsetkami rośnie z roku na rok. W 2009 roku zaległości wraz z odsetkami z tytułu nieodprowadzonych podatków, ceł, grzywien, mandatów czy opłat sięgnęły 21,2 mld złotych.
 
   Firm i osób, które winne są państwu ponad milion złotych jest już 4,5 tysiąca. Wszystkie wpływy budżetowe w ubiegłym roku przekroczyły 257 mld złotych. Długi Polaków wobec państwa wraz z odsetkami stanowią więc 8 proc. jego dochodów.
 
   Ponad 21 mld złotych to mniej więcej tyle ile wydajemy rocznie na armię oraz suma jaką Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza na leczenie w szpitalach.
 
   To także pięciokrotność wydatków państwa na bezpieczeństwo, czyli na policję, straż graniczną i straż pożarną i ponad połowa przyszłorocznej dziury budżetowej, która ma sięgnąć kwoty 40,2 mld złotych.
 
   Długi wobec samorządów przekroczyły 9,8 mld złotych
 
   Ale zobowiązania wobec państwa to nie wszystko. Rośnie też zadłużenie firm i osób fizycznych wobec samorządów. Z 8,2 mld złotych przed trzema laty te zaległości urosły do ponad 9,8 mld złotych. Z tego 6,18 mld zł stanowią długi gospodarstw domowych.
 
   Około 60 proc. długów wobec gmin to niezapłacone lokalne podatki i lokalne opłaty, reszta to czynsze wraz z odsetkami. Nieściągnięte należności to równowartość jednej czwartej wszystkich długów, jakie do tej pory zaciągnęli samorządowcy. Te sięgnęły 40 mld złotych. Blisko 10 mld złotych to także prawie tyle ile rocznie wydają wszystkie miasta wojewódzkie w Polsce.
 
   Po przeliczeniu należności wymagalnych na jednego mieszkańca bezkonkurencyjna okazuje się zachodniopomorska gmina Gryfino. Tam każdy mieszkaniec winny jest samorządowi średnio 2857 zł. Drugi w tym rankingu Wałbrzych to niespełna 900 zł zaległości wobec miasta na głowę. Średnie zadłużenie Polaka wobec samorządu to około 400 złotych.