Duży popyt na polskie jabłka

   Eksporterzy nie mają żadnych problemów ze sprzedażą jabłek. W głównej mierze to zasługa Rosji, która tradycyjnie, z nowym rokiem, obniżyła cła importowe. Popyt winduje ceny. Nasze jabłka są już na tyle drogie, że powoli opłaca się importować owoce z Zachodu. Głównym dostawcą do polski staje się Holandia.

   Sadownicy udanie rozpoczęli rok. Urodzaj sprawił, że przechowalnie owoców są pełne, a ceny jabłek utrzymują się na wysokim poziomie. Także ze sprzedażą nie ma większych problemów. O towar zabiegają handlowcy, ale sadownicze magazyny szybko nie pustoszeją. Ich właściciele ograniczają sprzedaż, bo liczą, że ceny jeszcze wzrosną.

Cena zależy od rodzaju jabłka, ale można powiedzieć, że dostajemy powyżej złotówki: złoty dziesięć, złoty dwadzieścia za kilogram. Są odmiany o wyższej cenie, ale to są odmiany rzadko spotykane takie jak Gala, Golden Delicious, bo tych nasadzeń jest mało – mówi Sławomir Łuczak sadownik z miejscowości Ostrówik na Mazowszu.

   Jabłka są drogie, bo popyt na nie jest wysoki. Największym sprawcą opłacalnych dla sadowników cen jest zapotrzebowanie na owoce poza granicami kraju. Głównie u naszych wschodnich sąsiadów. Duże partie jabłek kupują Kazachowie, Ukraińcy i przede wszystkim Rosjanie.

   Eksporterzy zacierają ręce i robią co mogą, żeby sprzedać jak najwięcej. Pamiętają, że Rosja choć płaci dobrze bywa też kapryśna. Nigdy nie wiadomo, kiedy i z jakich powodów zamknie granice. Tak było dokładnie rok temu, kiedy w wyniku braku porozumień tranzytowych eksport polskich jabłek był praktycznie niemożliwy.

   Dziś handel ma się dobrze. Każdego dnia z Polski wyjeżdża około 300 tirów wyładowanych jabłkami. Handlowcy liczą, że taka sytuacja utrzyma się przez najbliższe miesiące.

Pierwsze cztery miesiące roku to okres, kiedy ten eksport na Wschód jest największy – przyznaje Andrzej Piętka właściciel firmy „Konkret”, eksportującej owoce.

   Jak tak dalej pójdzie, tegoroczna sprzedaż jabłek do Federacji Rosyjskiej może przekroczyć pół miliona ton. Przy produkcji podliczonej na 2,5 miliona ton ma dla naszego rynku ogromne znaczenie.

W chłodniach znajduje się jeszcze mnóstwo jabłek. Sadownicy mają gdzie te owoce przechowywać, mają dobre warunki do magazynowania, posiadają nowoczesne pomieszczenia z kontrolowaną atmosferą. Tak więc jabłka mogą jeszcze trochę poleżeć. Producenci jabłek czekają aż handel z Rosją jeszcze bardziej się rozkręci – mówi Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa.

   Zdaniem handlowców, popyt na jabłka utrzyma się, co powinno jeszcze podnieść ceny. A te pewnie rosłyby szybciej, gdyby nie import. Jabłka z Zachodu są o 10 proc. tańsze od krajowych. W efekcie, w ciągu minionego półrocza, do Polski sprowadzono ich ponad 17 tysięcy ton. Teraz import jeszcze przyspiesza, bo cena wciąż kusi.